6,5 roku Emilki

Ponieważ jakoś pominęłam 6. urodziny E, to dodaję wpis teraz, gdy ma 6,5 roku. 

Tak więc nasz starszak ma teraz 124 cm, a waży 24 kg. Kilka par legginsów musiałyśmy odłożyć bo były o wiele za szerokie na jej brak brzuszka. Wypadły (i nadal nie rosną) jej dwie górne jedynki, rośnie jedna dolna dwójka, a druga się już rusza. Trochę była zawiedziona, że od wróżki zębuszki dostała pieniążek, a nie zabawkę... Poza tym nadal jest na diecie alergicznej, a teraz dodatkowo ma katar sienny :o 

Niedługo kończy przedszkole i choć w szkole podobało jej się na dniu próbnym, to na razie żałuje, że nie będzie z nią chodzić nikt znajomy. To będzie pierwsza taka duża zmiana w jej życiu od dawna :)

Kończy zerówkę z opinią nauczycielek, że wie, rozumie i wykonuje wszystko w normie, a jedynym "zaleceniem dla rodziców" jest sugestia dalszego rozwijania zainteresowań. Ładnie rysuje; ostatnio głównie ludzi, kwiaty i bociany, wymyśla też ciekawe pomysły, np. narysowała ten sam krajobraz w 4 porach roku. Nieźle i chętnie też śpiewa (np. o różnych porach roku śpiewa z Olą kolędy). Chciała nauczyć się robić na drutach i na szydełku, ale ostatecznie za bardzo się denerwowała ułożeniem palców i nie dotarłyśmy z nauką zbyt daleko. Umie skutecznie pokroić pomidorki koktajlowe, wylewać ciasto naleśnikowe na patelnię i przewracać naleśniki. 

W przedszkolu szczególnie lubi Laurę, którą zaprosiłyśmy dwa razy na nocowankę i dziewczyny dwa razy były u niej. W grupie lubi też dwóch chłopaków, których nawet czasem całuje w policzek (a oni nic!). Żałuje, że nie mamy "żadnych dzidziusiów" w rodzinie, którymi mogłaby się opiekować. 

W zeszłym roku nauczyła się jeździć na dużym rowerze, choć w tym sezonie była dopiero ze 3 razy, z czego raz prowadziła rower idąc przez większość drogi, bo już nie chciała jechać. Zapisałam obie dziewczyny na akrobatykę, żeby miały trochę więcej ruchu, ale właśnie uznały, że już nie chcą chodzić. 5 razy były też na balecie, po czym uznały, że zajęcia są za długie, więc zrezygnowałyśmy. Może faktycznie nie mają siły i entuzjazmu do ćwiczeń po całym dniu przedszkola. Za o ostatnio na placu zabaw najdłużej zajęły ją różne akrobacje na drabinkach.

Generalnie jest teraz bardziej śmiała, kłóci się o swoje, sprzeciwia się, gdy nie chce czegoś zrobić, a czasem nawet odzywa się niepytana do obcych osób. Mówi bardzo poprawnie, poprawia też Olę, jeśli ona coś źle wymówi (np. te mleko :P). Trochę teraz sepleni przez brak zębów. Ma dobrą pamięć do tekstów piosenek i wierszyków, śpiewa fragmenty piosenek (zwłaszcza "Mazowiecką kieckę" lub "Jak rozmawiać trzeba z psem"), pamięta praktycznie wszystkie role innych dzieci w przedszkolnym przedstawieniu, cytuje czasem jakiś wers z wiersza, jeśli z czymś jej się skojarzy. Tworzy też swoje rymy, albo chce grać w rymowanki, które polegają na znalezieniu słowa rymującego się z podanym przeze mnie. (Czasem kończy się tym, że Ola wymyśla rymy typu kłoda-łoda, pranie-ranie, które nic nie znaczą, ale zabawa jest i rymy są, prawda?). Szczególnym entuzjazmem darzą obie te bzdurne rymowanki typu:

- Powiedz "auto na zakręcie"!... Zdejmij majtki i zrób zdjęcie! albo:

- Zakochana para, Jacek i Barbara. Siedzą na kominie i całują świnie. Świnia była chora, poszła do doktora. Doktor był pijany, przykleił się do ściany. Ściana była mokra, przykleił się do okna. Okno było duże, wyleciał na podwórze. Na podwórzu były dzieci, wyrzuciły go do śmieci. W śmieciach były szczury, wyrzuciły go do czarnej dziury. W dziurze były koty, podarły mu galoty. Poszedł kupić sobie nowe, ale papierowe! I mu ciągle spadały z tyłka. 

Recytują to czasem kilka razy pod rząd.

Ale E wymyśliła też "Lepiej": Lepiej tańczyć z księciem, niż być jego zięciem.

Bawią się dużo we dwie i jesteśmy nie raz pod wrażeniem ich zdolności komunikacji, tego, jak uzgadniają różne sprawy i jak się dzielą rzeczami. Choć równie często zabawa przeradza się w kłótnię "do końca życia", krzyki, bicie i rozdzierający płacz. E raczej wybiega wtedy posiedzieć sama w pokoju, Ola bardziej płacze. 

Niektóre rzeczy zawsze ją ekscytują - to są wyjścia na lody (albo na Bubble tea - jesteśmy stałymi bywalczyniami...), słodycze, oglądanie bajek, urodziny koleżanek, albo wizyty u rodziców M. Niezmiennie mamy problem ze wstawaniem rano, ogólnie z chodzeniem do przedszkola, czasem z jedzeniem, które już dziś nie smakuje, no i z porą mycia i zasypiania. Wczoraj po małej awanturze obie położyły się i zasnęły same, ale generalnie to się nigdy nie zdarza. Za to pobudki i przychodzenie do naszej sypialni - prawie co noc. Potrafi rano ubrać się w sukienkę i bawić w ciszy z Olą (a raz nawet same wyjęły wszystkie rzeczy ze zmywarki i poukładały po szafkach, komentując, że "rodzice tu mają taaki bałagan"). Ale w dni przedszkolne ubieramy ją na wpół-śpiącą, przy jękach dezaprobaty, a w wolne dni  chętnie chodziłaby cały dzień w piżamie (co się kilka razy zdarzyło). Nie o wszystko trzeba się w rodzicielstwie upierać, prawda? 

Gdy ma zły humor, lubi pouczać Olę, że nie ma w czymś racji, albo że "nie-e, wcale tak nie było!", a nawet ją przezywać - że jest jeszcze maluchem i dzidziusiem, że nie umie czegoś robić itp. Mówi czasem do niej "Olka głupolka". A w kłótniach - "kupa dupa" i dodaje, że by na nią nasikała. Ech. Czy to kiedyś mija....

Lubi negocjować i przekonywać Olę do różnych rzeczy, np. do pożyczenia jej tabletu do rysowania. Czasem jest to w sumie bardziej szantaż, oparty na ponadczasowych argumentach typu "bo ci już nigdy nie dam mojej Lol", "bo cię nie będę lubić", "bo się nie będę z tobą bawić", "bo nie pozwolę Ci nieść prezentu na urodziny". 

Lubi też spędzać czas z nami bez Oli, choć bardzo rzadko się to zdarza.

Chciałaby codziennie zasypiać z mamą, a najlepiej żebym położyła się u niej, nie u Oli (robimy to na zmianę). Nigdy jeszcze nie przekonała się do zrobienia czegoś po moim krzyknięciu. Wręcz przeciwnie, wtedy się zamraża i totalnie nie chce współpracować. Czasem jak jest bardzo smutna, to zamyka się w WC i cichutko narzeka na swoją sytuację. Kiedyś powiedziała nawet, że jej nie kochamy, bo jej nie przytulamy... Faktycznie, potrafi się rozpłakać jak wychodzę gdzieś wieczorem "bo się dzisiaj nie przytulałyśmy!". Po kłótniach i nieporozumieniach przychodzi bez słowa się przytulić. Potem dopiero gadamy o tym, co zaszło. Przytula mnie też ze współczującą miną, gdy jestem smutna, albo gdy mnie coś boli. 


Komentarze