W zeszły czwartek Emilia skończyła rok!
A w niedzielę zrobiliśmy jej imprezę w gronie rodziny i przyjaciół. Przygotowałam z pomocą Basi i Marioli kilka potraw, zamówiłam smaczny obiad, a nasze mamy przyniosły ciasta i w sumie nawet trochę było tego jedzenia za dużo.
A w niedzielę zrobiliśmy jej imprezę w gronie rodziny i przyjaciół. Przygotowałam z pomocą Basi i Marioli kilka potraw, zamówiłam smaczny obiad, a nasze mamy przyniosły ciasta i w sumie nawet trochę było tego jedzenia za dużo.
42 tygodnie ciąży skończyły się 27
października o 1:00 w nocy. Na świat przyszła Emilia Anna – 57 cm i 3930 gramów
– duża (po tatusiu) i silna (po mamusi). Przez ten rok urosła ponad 20 cm,
przybyło jej prawie 7 kg, wyszło 8 zębów i wyrosła całkiem pokaźna kępka
włosków na głowie.
Na początku była bardzo spokojna i
dużo spała. Niestety, nie potrwało to długo. Zaczął się okres płaczków i wielogodzinnego
noszenia, ale jednocześnie wspólne chwile umilały początki gaworzenia, nieporadne
próby poruszania się, obgryzanie wszystkiego, radosne uśmiechy i manifestowanie
własnego zdania. Zwalczyliśmy ciemieniuchę, kolki, przetestowaliśmy plucie
jedzeniem, katarek, uczulenie i pleśniawki. Patrzyliśmy z radością, jak uczyła
się wydawać pierwsze dźwięki, przekręcać na bok, siadać, raczkować i chodzić. Pomimo
tego, że wciąż budzi się po kilka razy w nocy, rano wstaje wypoczęta i radosna.
Emilka uśmiecha się do każdego. Jest
ciekawska (po tatusiu) i bystra (po mamusi). Nie znosi nudy i codziennie
zaskakuje nas czymś nowym. Chce uczestniczyć we wszystkim, co akurat robimy – jeść
z naszego talerza, przeglądać z nami książki, pisać na komputerze, uczestniczyć
w telekonferencjach i myć zęby. Wstaje i tańczy, gdy usłyszy muzykę (to na
pewno po tatusiu!). Jak już nauczyła się chodzić (mając 10 miesięcy i 3
tygodnie) to nie usiedzi dłużej w jednym miejscu… W domu chce zajrzeć w każdy
kąt, chce wyjąć ubrania z pralki i codziennie wyrzucić wszystko z szuflad.
Każdy przedmiot może być jej zabawką, ale szczególnie lubi zakrętki, foremki,
długopisy i telefony, ale też noże, nożyczki i pilniczki. Była już w
Austrii, we Włoszech, jeździła autobusem, tramwajem, metrem, pociągiem i latała
samolotem. Spróbowała już wielu potraw, ale najchętniej żyłaby na samym „cycusiu”.
Rok temu wszystko było trochę
łatwiejsze, ale nie tak prawdziwe, radosne i ciekawe jak dziś. To był dla nas
ważny i dobry rok, pełen pięknych emocji.
30 października 2016 r.
Rok temu nie wiedziałam zupełnie, czego się spodziewać, ani jak to będzie. W ogóle nie wiedziałam, co to znaczy mieć dziecko. Nie myślałam, że nasza córeczka, mając roczek, będzie sobie tak dziarsko biegać po mieszkaniu, gryząc tubkę kleju UHU i wydając z siebie takie śmieszne dźwięki. I chociaż od roku nie przespałam ani jednej całej nocy, nie mam najczęściej kiedy zjeść ciepłego posiłku, a czasem marudzenie doprowadza mnie do szału, to muszę przyznać, że jest fajnie :)
Komentarze
Prześlij komentarz