O Dzidzi

Dobrze. Chyba nadeszła ta chwila. Czas wspomnieć o małej Dzidzi, która wykluła się pod koniec października i zamieniła naszą dwójkę w trzyosobową rodzinkę.

Urodziła się, mając 57 cm i 3,930 kg wagi, cała zdrowa, silna i mięciutka jak kluseczek. Łatwo zgadnąć, że ciuszki w rozmiarze newborn na nią nie pasowały; zaczęłyśmy więc od 62. Dostała 10 punktów i tuż po porodzie już kręciła głową, leżąc na brzuszku.
(Tak już teraz będą wyglądały wszystkie wpisy na tym blogu - "dziecko takie mądre, takie silne i najpiękniejsze. Och i ach". No dobrze, żarty na bok, postaram się o odrobinę obiektywizmu).

O porodzie wolę nie myśleć, bo faktycznie zapomniałam już, jaki to był ból, choć początkowo nie wierzyłam, że można o tym w ogóle zapomnieć. Ważne, że Mała urodziła się bez większych komplikacji.

Pierwszy miesiąc okazał się ciężki, bo wszystko było nowe i nieznane. W dodatku płakała, bo ciągle miała coś nie tak z brzuszkiem i nie raz spędziłam kilka godzin nocnych w salonie nad wrzeszczącym dzieckiem, nie wiedząc co robić gdy nic nie pomaga. (Karmić, żeby się uspokoiła? Nie karmić, żeby nie pogarszać sprawy? Dać leki, które i tak nie pomagają?). Po jakichś czterech miesiącach stan brzuszka się poprawił, chociaż do tej pory zdarzają się problemy z zaśnięciem, a często dłuższe noszenie i kilkukrotne odkładanie dziecka do łóżeczka. Na szczęście jak już dobrze zaśnie, to nawet nocne budzenia na jedzenie nie są kłopotliwe i raczej przesypiamy noce.

Dziś Emilia kończy pół roku, urosła ponad 10 cm i waży prawie 9 kilo. Nosi rozmiar 74, choć niektóre sztuki są już na nią za małe... Spędza czas między fotelikiem a matą edukacyjną, przemieszczając się po domu na rękach, bądź w chuście. Najchętniej cały dzień oglądałaby wszystko z wysokości naszych ramion, po co drzemki w dzień?? Dużo się uśmiecha, często się śmieje i piszczy z radości. Przed snem sobie śpiewa, a z nudów powtarza rytmicznie głośne "eeee eeee". Lubi "pierdzioszki" robione na brzuszku i wszystkie nietypowe dźwięki. Łatwiej rozprasza się teraz przy jedzeniu i odwraca głowę, co mogę czasem boleśnie odczuć, zwłaszcza że od półtora miesiąca ma dwa zęby. Sama trzyma sobie butelkę, gdy czasem pije z niej mleko/wodę, a zabawki wyrzuca za siebie, jak jej się znudzą. Od wczoraj próbujemy nowych smaków w postaci zupki z marchewki i ziemniaka, na razie w małych porcjach, z dużym krzywieniem się. Ale mam nadzieję, że to tylko trudne początki i że polubi warzywne jedzenie. 

Przez to pół roku Emilia zaliczyła już wiele przygód, mnóstwo spacerów (w tym kilka w nieznane); podróże autobusem, tramwajem, pociągiem, metrem, samolotem; wycieczkę zagraniczną; kilka większych sklepów i restauracji; pierwsze przeziębienie z katarem; opiekę babć i cioć pod nieobecność mamy; pierwsze spotkania z rówieśnikami i z braćmi ciotecznymi; karmienie na dworze i w pokojach matki z dzieckiem; pierwsze imprezy, sąd, a ostatnio własny chrzest. Wszystko to dzielnie znosi, chociaż większości jeszcze nie do końca ogarnia.

Szybko minęło to pół roku. Ale wiadomo - przy dobrej zabawie czas szybko płynie :))

Komentarze