Trzy lata Emilki

W sobotę Emilka skończyła 3 lata. Planowałam ten wpis wcześniej, ale przez chorobę, która mnie dopadła, nie dałam rady.

Emilka jest bystrą, rezolutną dziewczynką. Odpieluchowana od połowy lipca, choć do tej pory zdarzają się wpadki (w przedszkolu i w domu, w dzień i w nocy, na spacerach nie). Od kwietnia ma zdiagnozowaną alergię pokarmową (na pszenicę, żyto, białko jaja i kakao), choć uczulona jest pewnie na więcej rzeczy, bo mimo ścisłej diety wyskakują jej czasem na plecach małe szorstkie plamy.

Jej ulubione pytanie to "dlaczego?" i zadaje je żeby się czegoś dowiedzieć, bo jest bardzo ciekawska, albo po prostu powtarza dla zabawy. Interesuje ją każda nowa rzecz, którą zobaczy. Często jak jedziemy samochodem i nie mogę popatrzeć, to pyta "co to? mamo??? co to jest?". Ciekawi ją wszystko, co zmieniło swoje położenie, zwłaszcza jak leży teraz w nieodpowiednim miejscu - wtedy mówi z oburzeniem: "kto to tu położył?!". Jak zauważy, że coś się stało, to od razu pyta "mamo, co??" i trzeba jej wszystko wyjaśniać. Pyta również o innych ludzi - dlaczego idą tam, gdzie idą, dlaczego mają laskę, zdeformowaną twarz albo jakiś inny brak. Dlaczego wieczorem świecą lampy, dlaczego jest mokro, dlaczego pan siedzi na ławce, dlaczego w sklepie są torebki, dlaczego nie można rzucać opakowaniem jajek, dlaczego w stawie pływa gałąź, dlaczego szczekają psy... Lubi podkreślać, że ktoś o czymś zapomniał, lub czegoś nie zrobił, i mówi wtedy o nim, że jest gapą. Jak ona czegoś nie zrobi, to też mówi "zapomniałam, jestem gapą!". Przyznaje się nadal, jeśli coś zrobiła, ale czasem podkreśla też winę innych ("ale to nie ja, to mama!") lub zwala na Olę.
Uczymy ją rozpoznawać emocje i tłumaczymy po awanturkach, z czego wynikały, więc często teraz ona nas pyta, czy jest nam smutno, czy jesteśmy zdenerwowani, źli albo zmęczeni. Ma sporo dramatów, gdy któreś z nas jej na coś nie pozwoli, lub gdy jest w kiepskim stanie psychicznym. Wtedy byle drobiazg potrafi zmienić się w długie płacze, krzyki i negowanie wszystkiego. Ostatnio stało się to nawet po obudzeniu z późnej drzemki, płacz trwał dobre pół godziny. You never know.

To pokazuje, jaka jest jeszcze mała. Z drugiej strony można z nią już bez większego problemu pójść do sklepu, pojechać autobusem, iść coś załatwiać, a nawet do lekarza na wizytę. Nie robi rabanu, można z nią wcześniej ustalić, co będzie wolno tam robić, a przez to, że non stop zadaje pytania i coś mówi, wszyscy się do niej uśmiechają i zagadują.

Jeździ już dość szybko na rowerku i hulajnodze, szybko biega i przeskakuje coraz dłuższe odległości. Pomaga mi w różnych rzeczach w domu (np. włącza sama zmywarkę po włożeniu tabletki), sprząta raczej bez problemu, choć czasem mówi mi "nie mam czasu" lub "bardzo bolą mnie już rączki".

Budzi się nadal minimum raz każdej nocy; czasem siada na swoim materacu i krzyczy ("Maaamooo! Maaamo!"), a czasami przychodzi, marudząc i płacząc, do nas. Czasem jest tak zła, że wierzga, kręci się na łóżku i dosłownie ryczy, a na wszelkie pytania i propozycje mówi "nie, nie, nie!". Nad ranem często wchodzi od razu do naszego łóżka i nikt nie ma siły jej stamtąd wyekspediować. Nasze noce są więc nadal ciężkie, zwłaszcza że Ola też się przecież budzi, i to czasem 4 razy.

Od września chodzi do przedszkola, gdzie sobie dobrze radzi. Bawi się na razie głównie sama, je i śpi normalnie, nie płacze; panie nie narzekają. Ona sama bardzo rzadko rano mówi, że nie chce iść i to zwykle jak nie poświęcę jej przed wyjściem wystarczająco dużo uwagi (odprowadza ją M przed pracą).

Emilka nadal je chętnie, ale jeśli chodzi o nawyki żywieniowe, to często szuka też czegoś do zjedzenia jak się nudzi, albo wymyśla co chwilę coś nowego, gdy brakuje jej uwagi: "mamo, chcę coś zjeść! Chcę mandarynkę. Mamo, chcę makaron. Mamooo, chcę zjeść jogurt" itd. Czasem potrafi stać przed lodówką i jęczeć, że chce "coś do niam niamu". Ze względu na alergię nie je słodyczy, ale zaczęła jeść częściej parówki i kabanosy. Lubi oczywiście nadal makaron, ale też tosty, frytki, kukurydzę. Bardzo chętnie je warzywa, głównie pomidory, brokuły, kalafiory, surówkę z marchewki i ogórki kiszone, za to nigdy nie zjadła jeszcze moich zdrowych, pieczonych kotletów warzywnych lub warzywno-mięsnych.

Nadal lubi pociągi. Dzięki wujkom na pytanie "co ma pociąg elektryczny na dachu" odpowie bez wahania, że pantograf. Zna nawet piosenkę o pociągu elektrycznym (poza oczywistą "Jedzie pociąg z daleka" i "Wsiąść do pociągu" - ta ostatnia też przez wujków). Ma rozbudowaną sieć drewnianych torów, do których chcę jeszcze coś dokupić, bo ma z nimi nadal świetną zabawę (a na aliexpressie jest tyle ciekawych gadżetów). Jeździ swoim Tomkiem i krzyczy, że "koniec torów, trzeba zbudować", ścigamy się w dwa pociągi, przewozi pasażerów, zwierzątka, albo puszcza pociąg na baterie i ratuje go, jak się wykolei.
Poza tym bawi się ostatnio klockami, które dostała na urodziny - buduje z nich pojedyncze wieże lub wielkie wieże z dziurą w środku ze wszystkich pasujących klocków, i nieźle jej to idzie.

Nie ma jeszcze żadnych przyjaciół, bo bawi się raczej sama; najwięcej wspólnego czasu spędziła na placu zabaw z Mają, z której mamą się zapoznałam latem. Ale ich zabawy trzeba na razie wymyślać, zamiast oglądać - to chyba jeszcze nie ten etap. Bawi się za to chętnie z dorosłymi, wręcz wymaga udziału w zabawach w konkretny sposób: "ty usiądź tu, ja pójdę tam i będziemy rzucać... Nie tak, trzeba taak rzucać, do góry!". W domu często odgrywamy role: K to mama świnka, E to mała świnka, M to zły wilk, a O to mały wilczek. Jest przy tym zwykle trochę śmiechu ;) Najbardziej lubi bawić się z M i mną, z Witkiem i Martynem oraz z babcią Krysią. Czekamy, aż zacznie bawić się na poważnie z Olą :)

Do Oli odnosi się z miłością. Jak usłyszy, że Ola już wstała, to biegnie, krzycząc "Ola się obudziła, idę po nią". Mówi o niej "moja kochana siostrzyczka" i używa zdrobnień typu "Oluś, Olaś". Nie zna umiaru i często ją za mocno tuli, szturcha, albo przyciska do podłogi. Czasem kopie ją nogami, lub popycha tak, że Ola leci do tyłu na plecy (i głowę). Oczywiście jest zazdrosna. Jak mówię, że Ola coś tam umie zrobić, to Emilka od razu mówi "ja też tak umiem!" i demonstruje. Często kładzie się lub siada w tej samej pozycji co Ola i mówi "mamo, zobacz, dwa małe dzidzie!". A jak Ola zbliża się do zabawek Emilki, to ona krzyczy "Mamo, ona tu idzie, zabraj ją! Ona mi psuje" (nazywamy wtedy Olę godzillą, żeby trochę rozładować te sytuacje). Chętnie ją też strofuje, powtarzając po mnie (tylko głośniej) "Nie! Olaś! Tego nie możesz, nie możeesz!". Jak coś rysuje, to często rozdziela swoje prace: "to jest dla mamy, to dla taty, a to dla Oli, może pognieść".


Komentarze