Subiektywnie o remoncie

1. Remont zawsze kosztuje więcej, niż zakładasz.
Choćby na początku spróbować przewidzieć wszystko, zaplanować zakupy w czasie, mieć zaufaną ekipę remontową, zrobić rozeznanie cen i zrezygnować z ekstrawagancji - i tak jest 99% szans, że nie uda się utrzymać zakładanego budżetu. Zawsze "coś" wyjdzie w trakcie, okaże się, że coś musi wyglądać inaczej lub należy wymienić coś, czego nie planowaliśmy. A w tym wszystkim największym dylematem jest kwestia, czy oszczędzić, nie kupując czegoś, co wydaje się drogie, czy jednak nie oszczędzać skoro to zakup na lata i do codziennego użytku. Początkowo myśleliśmy że nie trzeba remontować łazienki i WC, generalnie że remont będzie raczej niewielki. Teraz nie wyobrażam sobie, jak wyglądałoby to mieszkanie bez remontu i jak byśmy się w nim czuli. Nie wspominając o tym, że czasem lepiej zrobić coś od razu, niż zastanawiać się codziennie "trzeba było, bo teraz będzie trudniej".

2. Sto razy zmienią ci się pomysły.
Im więcej zobaczysz rozwiązań, tym większy mętlik w głowie. Te same rzeczy raz ci się spodobają, a następnym razem nie będą warte jednego spojrzenia. Kolory, kształty, wzory, faktury, rozmiary, style - mnogość wyborów jest straszna. Na początku każdy pomysł wydaje się ciekawy, zwłaszcza u kogoś, ale z czasem, na szczęście, wyrabia się jako taka wizja.

3. Nie każdy plan uda się zrealizować.
Niestety. Nie wszystko w ogóle się da. Nie da się zrobić dużego salonu gdy masz na niego tylko kilkanaście metrów, a część zajmuje już aneks. Nie da się zrobić wc po prawej stronie bo odpływ jest gdzie indziej.
Nie wszystko też jest sens robić. Jeżeli trzeba skuć ścianę i pół sufitu żeby zmienić układ świateł, to może gra nie jest warta świeczki. A jeśli jedna żarówka energooszczędna do ściemniacza kosztuje 55 złotych, to nie ma sensu planować ich kilku.

4. Z kilku założeń zrezygnujesz z ulgą.
Po kilku tygodniach szukania wymarzonych materiałów i najpiękniejszych detali, uszczęśliwi cię, że płytka w odpowiednim rozmiarze jest dostępna od ręki, a gres, który początkowo wydawałby się zbyt pstrokaty, okaże się ucieleśnieniem twoich marzeń, zwłaszcza, że wraz z zakupem możesz odhaczyć kolejny punkt na swojej checkliście To Buy. I zostanie ci już tylko 86...

5. Przy odrobinie szczęścia można zakończyć remont w zakładanych ramach czasowych.
Trzeba tylko zdać sobie sprawę, że na zwykły narożnik, łóżko i stół lub na wykonanie szaf czeka się po 5 tygodni, że nie znajdziesz i nie wybierzesz wszystkiego od razu, a właściwie to na zakupy masz tylko popołudnie w soboty, bo pracujesz/ masz dużo na głowie/ "te" sklepy nie działają 24h/dobę. Niestety. Zanim znajdzie się odpowiednie sprzęty i dopasuje wszystko w jakiejś sensownej gamie kolorów, może trzeba będzie spędzić setkę godzin na poszukiwaniach, przejechać kilka razy całe miasto i pokonać dystans maratonu w sklepach lub przekopać się przez całe sterty ofert w internecie. Ale to wszystko trzeba zrobić rozsądnie w czasie, żeby ktoś mógł coś zamontować przed czymś innym, żeby się kurzyło i montowało przed malowaniem, a jeden majster nie wchodził drugiemu w paradę.

6. Zdasz sobie sprawę, że masz za dużo rzeczy.
Przy planowaniu miejsc na rzeczy, czy to ubrania, sprzęty, książki, czy inne szpargały, zdasz sobie sprawę, jak dużo masz rzeczy. I jak wielu z nich nie używasz. To dobry moment, żeby pozbyć się staroci, zaplanować miejsce na wszystko i postarać się nie zagracać swojej nowo urządzonej przestrzeni. Na pewno dla części rzeczy nie znajdzie się w ogóle miejsce w "nowym domu", więc dlaczego nie usunąć ich od razu. I tak pewnie nie przeprowadzisz się ze wszystkim za jednym podejściem.

7. Jest się z czego cieszyć.
Może nie wszystko wyszło idealnie i może nie udało się zrealizować wszystkich twoich marzeń. Resztę pomysłów trzeba będzie zrealizować przy następnej okazji, albo podpowiedzieć znajomym, jeśli są naprawdę dobre. Najważniejsze jest zdobyte doświadczenie i wiedza "tajemna" w kwestii dostępnych rozwiązań, materiałów i mechanizmów działania. To sprawdzian twoich zdolności planowania, organizacji, mobilizacji i szansa na wyrobienie sobie jakiegoś gustu w sprawach, w których do tej pory orientowałeś się średnio lub wcale. Więc jakikolwiek byłby efekt końcowy, całość jest ciekawym doświadczeniem. I gdy usiądziesz już po wszystkim w odnowionym wnętrzu, zamiast patrzeć na milimetrowe wygięcie framugi i plamkę na podłodze, pomyśl "udało się!" i ciesz się tym, co masz.

Komentarze